za PixaBay (CC0) |
Premiera najbardziej
oczekiwanego filmu IV RP za nami. Prześwietna publiczność obejrzała „Smoleńsk”,
a nieprześwietna będzie mogła zobaczyć owe dzieło kinematografii na ekranach
kin. Czy frekwencja dopisze? Czy też starym i sprawdzonym wzorem, MEN zapełni
kinowe sale młodzieżą szkolną, gimnazjalną i licealną?
Pytań jest wiele, a o „Smoleńsk” zapytaliśmy lokalnego
filozofa, Pana Marka, który już raz stał się naszą ofiarą [Minister Ziobro nastraży wolności sumienia].
Panie Marku, czy
trudno będzie zdobyć bilety na „Smoleńsk”?
Niewątpliwie. Obejrzeć to dzieło sztuki to patriotyczny i
religijny obowiązek. Niczym obecność na pierwszomajowym pochodzie za Gomułki.
Czyli o frekwencję
możemy być spokojni. A czy twórcy „Smoleńska” mogą liczyć na nagrody?
Bez wątpienia! W końcu to film, który idzie ręka w rękę z
oficjalną linią rządzącej partii! W krajach demokratycznych coś takiego to
prawdziwy ewenement i już z tego powodu film zasługuje na Oskary, Złote Lwy i
pochwałę Prezesa.
No właśnie, czy film
przypadł do gustu Prezesowi Kaczyńskiemu?
Tego jeszcze nie wiemy, ale skoro arcydzieło „Smoleńsk” zostało
wreszcie dopuszczone na ekrany kin, musi spełniać wszystkie, wyśrubowane i
płynne normy prawdy.
Płynne?
Oficjalnie obowiązująca prawda smoleńska od samego początku
dość mocno ewoluowała. Jedynymi pewnikami pozostawał zamach, wina Tuska i męczeńska
śmierć brata Prezesa.
Brata Prezesa, czyli
prezydenta Lecha Kaczyńskiego?
Cóż, Lech Kaczyński faktycznie poleciał do Katynia jako
prezydent, ale w katastrofie poległ jako brat Prezesa.
To różnica?
Zasadnicza. Prezydent Lech Kaczyński odszedł, brat
prezydenta wciąż odchodzi i będzie odchodził jeszcze przez długie lata. Lech
Kaczyński nie może odejść.
Wracając do filmu.
Czy ubranie zwykłej katastrofy lotniczej typy „kontrolowany lot ku ziemi” w szaty
zamachu na brata Prezesa zostało w filmie udowodnione?
Udowodnione? Zamach to aksjomat. Pewnik. Nie trzeba go dowodzić.
To wrogowie prawdy muszą udowodnić Antoniemu Macierewiczowi, że zamachu nie
było. A w świetle niepodważalnych dowodów zgromadzonych przez Komisję
Macierewicza i sposobu myślenia obecnego szefa MON, to właściwie niemożliwe.
Jakie to dowody?
Och, jest ich wiele. Przebijają chociażby w słowach reżysera
„Smoleńska”, iż skrzydła samolotu są najtrwalszą konstrukcją, a piloci nie
mogli chcieć lądować we mgle. Wszyscy żyjemy nadzieją, że niedługo Antoni
Macierewicz ogłosi ów akt wiary oficjalnie. Czy wnioski szefa MON będą takie
jak w filmie? To na razie niewiadoma, ale różnice byłyby dziwne.
No właśnie, krąży
plotka, że dowody i raport Komisji Macierewicza mają zostać dopasowane do
wniosków płynących z filmu. To możliwe?
Mówimy o Komisji Antoniego Macierewicza. Wszystko jest
możliwe. Patrząc na losy filmu łatwo wywnioskować, że najbardziej oczekiwany
film roku i najbardziej oczekiwany raport roku są ze sobą ściśle powiązane.
A co z ustaleniami
komisji Millera?
Tej, która podkładała dowody na poparcie tezy o wypadku i krytykowała
wszystko, co wymyślił zespół Antoniego Macierewicza? Wciąż pozostają na
wolności, ale ponoć na wszelki wypadek nie rozstają się ze szczoteczką do
zębów.
A wybiera się Pan na
film?
Mogę się wybrać, ale tylko z Dodą.
No właśnie, Dodę
ponoć ominęła przyjemność oglądania „Smoleńska” w towarzystwie Antoniego
Macierewicza, a miłość szefa MON do naszej narodowej ikony wszystkiego, co
polskie, gwałtownie zmalała. Za taki afront wobec władzy Doda ma szansę
dołączyć do grona cyklistów i gorszego sortu piosenkarek.
Panu Markowi dziękujemy
za wywiad. A jeśli w kinie, na „Smoleńsku”, zobaczycie Dodę, będzie jej
towarzyszył Pan Marek. Koniecznie poproście go o autograf!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz